ANNA SPÓLNA – Polbruk i chusta Weroniki. O „To bruku” Piotra Gajdy

a

To bruk jest tomem, w którym zapis frustracji – zwłaszcza politycznej i społecznej, ale także egzystencjalnej – miesza się z chłodną diagnozą uciążliwej codzienności. Kilkadziesiąt wierszy powstałych z poczucia niezgody, zmęczenia i oburzenia (co da się wyczytać z ich zjadliwego tonu, ich narastającego, addytywnego rytmu) obrazuje sytuację bohatera tak dalece niepogodzonego ze swoim życiem i otoczeniem, że zmuszonego dać temu wyraz. Książka Gajdy wydaje się wyrastać ze stanu, który Miłosz określił kiedyś jako pisanie „pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją, / że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument” –  choć nadziei w niej niewiele.

„Przepis na ideę”

Spoiwem nowych wierszy tomaszowskiego poety jest metafora konsumowania i wydalania – samozwrotnego procesu, w którym pochłanianie dóbr, przywilejów, nagród i ideologicznych haseł prowadzi nieuchronnie do defekacji lub odruchu wymiotnego („Włożyć palce w usta to cos wyrazić?” – pyta podmiot Poety w państwie prawa, s. 18; „Wymiotuję więc samą treścią” – dodaje w wierszu Genug, s. 53). Przyrządzanie idei człowieka, taniec spasionych brzuchów, głód jako paliwo dla nowej Wunderwaffe, spożywane przez ludożerców Corpus Christi, wszystko, co wyssaliśmy z mlekiem matki – powracające natrętnie skojarzenia wplatane są w bezlitosną diagnozę naszych czasów i szerzej: historii wynaturzenia ludzkiego gatunku. Chciałoby się nawet, za podmiotem Człowieka gminu, powtórzyć: „Darujmy już sobie // tę narodową gastroskopię!” (s. 46).

Podmiot, który zdobywa się na intelektualny dystans wobec asystowania przy „cudzych posiłkach” (Buntownik z powodu, s. 10), podnosi jednak ton, gdy opisuje parodię praworządności w obcym dla własnych obywateli „państwie zapadniętym od środka” (Poeta bierze udział w projekcji państwa w kinie Grunwald, s. 19), ostrzega przed pychą „wiarołomnych budowniczych” wznoszących pomniki Chrystusa widoczne z kosmosu (Mimikra, s. 17)  lub totalitaryzmami, które „znowu szczękną na raz // jak pistolet startowy” (Uniformy, s. 44). Z tymi diagnozami współgra ponura wizja życia na kredyt (rozumiany wielorako, także jako zadłużenie u spekulującego naszą nadzieją Boga) w konceptystycznym wierszu Niewidzialna ręka rynku. Można się obruszać na publicystyczność wierszy, w których – jak w atakujących nas zewsząd newsach – pojawiają się teczki, trupy syryjskich dzieci, Żołnierze Wyklęci oraz dzieci z Litzmannstad obok zwierząt wiezionych na rzeź, nie sposób jednak odmówić tym tekstom rysu podstawowej artystycznej uczciwości. Metaforyzowanie sytuacji, których źródłem jest niezawiniona wina urodzenia się w świecie nie-do-zniesienia, tylko wyostrza bezwyjściowość naszej egzystencji, skoro każde niemowlę-bękart obraca się

[…] zgodnie z kopernikańską zasadą,
dookoła błogosławionych narzędzi:

mitologii, teologii i filozofii,
na karuzeli wirującej wokół własnej osi,

dopóki nie połknie własnego języka.

(Uniwersum to jest serwis, s. 35)

„W innym języku”  

„Czy jesteś poetą zaangażowanym?” – pyta Gajda pyta w wierszu Zaschło w gardle, by pokazać odruchowość, ale także bezradność gestów sprzeciwu:

[…] Powiedzieć „nie”,
to nic nie powiedzieć, to odwrócić się plecami

od rażącego światła lampy skierowanej
prosto w oczy. (s. 40) 

Zarówno wyznania, jak teksty dyskursywne bywają w To bruku opatrzone osobną, ironiczną glosą. W rozsianych wewnątrz tomu cyklu ironicznych wierszach-komentarzach odbywa się wewnętrzna dyskusja komplikująca wymowę całości (Errata do wiersza „W osiemdziesiąt garbów dookoła świata”, Przypis, Krótka historia przepisu, Oto człowiek. Wersja konsultowana przez specjalistę).

Gajda pracuje nad swoim obrazem świata w długich, splątanych składniowo zdaniach pełnych nieodżywianych skojarzeń słownych, zwłaszcza gier frazeologicznych. Jego wyobraźnia poetycka żywi się paradoksalnym odwróceniem znaczeń, jak w wierszu, którego sens buduje na równi długi tytuł Oto człowiek. Model „Na ramię – broń!” i jednozdaniowy poetycki komunikat: „Jak automat z duszą na ramieniu” (s. 45). Takich eksperymentów jest w tomie sporo, podobnie jak aluzji kulturowych i cytatów. Te ostatnie zostały objaśniane w odautorskim komentarzu, co wydaje się aktem kapitulacji wobec potencjalnej indolencji czytelnika, tyleż zabawnym, co irytującym. Chyba że tego rodzaju odnośniki do Biblii, Rejsu Marka Piwowskiego czy piosenki Lady Pank mają wzmocnić sens pytania, przytoczonego ironicznie w wierszu Odkrycie Ameryki: „Dlaczego do każdej metafory nie dołącza się / przypisów?” (s. 51).

Bruk, brud, bród

„Z brudu powstałem / i w brud się obrócę” – wyznaje bohater Gajdy, utożsamiający się z Weroniką, apokryficzną nosicielką prawdy o męce Chrystusa ukrytej w chuście za sprawą jego potu i krwi (Wierne odbicie, s. 62). Ten wiersz to jeden z nielicznych w książce przykładów przejścia od banalizmu (śmierć jako moment odtwarzania tysięcy odcinków Mody na sukces) do afirmacji. Charakterystyczna dla najnowszej książki autora Hostelu ambiwalencja pomiędzy wstrętem i fascynacją, pragnieniem dystansu i zaangażowaniem ujawnia się w obrazach niechcianego a jednocześnie bezcennego materiału, z którego rodzi się wiersz.

Okładka, którą zaprojektował, ponoć według pomysłu autora, Grzegorz Fijas, sygnalizuje zarys ciała, może zakreślony na miejscu zbrodni, może wskazujący na ułożenie zwłok samobójcy, który runął na bruk. Brukowa kostka jest złota. Nie bez przyczyny – oto, jak w wierszu Światła miast, brud i bruk łączą się i destylują w cenny kruszec:

Dlaczego, kiedy idę do pracy, za którą, żeby ją mieć,
setka innych oddałaby wiele, łzawią mi oczy?

Pozbierałem do reklamówki z Kauflanda bruk z ulicy,
żeby starczyło na książkę z wierszami.

Pozbierałem brud, w jakim robotnicy byli skąpani niby w błędnych
ogniach, gdyż osiadła na nich ziemia za cenę złota. (s. 48)

Awersem przytoczonego powyżej manifestu jest kolejny w tomie jednozdaniowy wiersz To bród: „Wkurw wkracza do potocznego języka” (s. 49). Czy więc Norwidowski „ideał sięgnął bruku”? A może poezja jest Tobrukiem, który broni się miesiącami, choć załoga  twierdzy ma coraz mniej nadziei?

Cool Kids of Death śpiewali: „Mamy butelki z benzyną i kamienie… Wymierzone w ciebie!” Po bruk sięgają doprowadzeni do ostateczności rebelianci. Książka z wierszami jako reklamówka z Polbrukiem? Kilkadziesiąt grud betonu, dobrze mieć trochę na zapas, czasy są gorące.

Piotr Gajda, To bruk, Wyd. Dom Literatury, Łódź 2018.


Anna Spólna

Pracuje w Katedrze Filologii Polskiej Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego w Radomiu oraz w Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli. Jest autorką książek Nowe „Treny”? Polska poezja żałobna po II wojnie światowej a tradycja literacka (2007), Na skrzyżowaniu głosów. Szkice krytycznoliterackie (2012), Dialogi z Mickiewiczem. Aktualizacje tradycji romantycznej w nowej i najnowszej poezji polskiej (2017) oraz kilkudziesięciu artykułów w książkach zbiorowych i czasopismach. Publikowała m.in. w „Caietele Echinox”, „Przeglądzie Humanistycznym”, „Tekstualiach”, „Studia Poetica”, „Napisie”, „Frazie”. Pod jej współredakcją ukazały się monografie Iwaszkiewicz w podróży (2013) i Gombrowicz z przodu i z tyłu (2015). Należy do redakcji „Radomskich Studiów Humanistycznych”. Zasiada w jury Nagrody Literackiej Miasta Radomia.