BARTEK ZDUNEK – 5 wierszy

1a

Iluzja retro-aktywna

Mono, split, homo kultura, nigdy nie było lepszego,
koledzy opowiadali, że zrobili, co mogli, odczytywali sny,
zajmowali się robotyką, chodzili na wiec,

sam szedłem, odgarniałem gałęzie krzaków, co wyschły,
ten las został bez życia,
jakieś żartobliwie korony drzew,

śmieją się, i to jest śpiew. Ptaki.

 

Nużący pozór odmienności

Roraty. Myślę. To jest prześladowanie, klin wbity
wokół. Rzecz niemożliwa, ranne kółko.
Krew, płytki, w płytkim basenie stróż odnalazł dotyk,
co został po kimś.
Właśnie stróż, prawie dróżnik, kolej,
zapach starego drewna, żelastwo.
Powiedzieli, że nie, powtarzali. Otwierano granicę.
Prowadzono bydło, lokowano produkt.
To był finalny etap.

 

Koty to fałszywe proroki

Prawda o niskiej rozdzielczości, taki żwir, na który możesz upaść, zedrzeć kolana,
640×480 pomyślisz, śmiejąc się ze mnie,
                                                              i to jest ok,
                                                                                pozwala odwrócić wzrok.
Wtedy idę, bo z tym kotem, tego kota człowiek nie może,
                                                            więc się śmiej;
nostalgia, to takie słowo na N, a jakby było na G, czy nie?
G jak gówno, tyle mam z poetyckich przejść, ze strzepywania kurzu,
                                    to są jakieś koszmarne kotary, to jest fałszywe konto. Kota.
                                            Pośpiech jakiś, mówią mi – wiesz, nadążanie.
Odpowiadam im:
D O B R A D O B R A.
                                                                                      Potem planuję wpis w protokół. Oddaję
odbiornik, moduł X,
znaczenia ze wzoru – guzik, pętelka, matematyka.

 

„Nad ranem szczególnie, meta-zapis…”

Nad ranem szczególnie, meta-zapis,
czcionka trawiasta,
złudzenie dąży do celu, ono obaliło rząd,
będzie trzeba wstać.
Pomruk dociera, nie martwcie się,
głos jest najmniejszą z trosk, najtańszą.

W urzędzie rejestracja, u lekarza.

Ktoś, nawet nie wiadomo kto,
chowa w pobliżu ujadającego psa.
Mam podobnie – nic prócz ujadania.

W urzędzie narodziny, w gabinecie.

Nakłada się głosy, interferencja
fal. Sprawy zmysłów.

 

Sąsiedzi

Miesiąc temu młode posypywały głowę.
Nie wie co z nimi, jakiś lęk ta niewiedza,
wszystko by chciał, mówi, powtarzać,

żeby się nie kończyło,
żeby nie wypowiadano umowy.


Bartek Zdunek

Pochodzi z Nowej Rudy. Mieszka w Warszawie. Publikował w „Chimerze”, „Opowiadaniu”, „Biurze”. Finalista Połowu 2016, OKP im. J. Bierezina 2017, laureat konkursu na tomik poetycki Fundacji Duży Format 2018.