MACIEJ LIBICH – Nieobecne w pamięci zbiorowej. „Sprzedawczyk” Paula Beatty’ego

28a

Sprzedawczyk to najnowsza, a zarazem pierwsza wydana w Polsce książka Paula Beatty’ego – amerykańskiego poety, powieściopisarza i wykładowcy na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku – za którą w 2016 roku otrzymał prestiżową nagrodę Man Booker Prize. Wcześniej uhonorowany został również National Book Critics Circle Award, zaś jego książka od momentu premiery w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii otrzymuje właściwie wyłącznie pozytywne recenzje (publikowane w mediach takich jak „The Guardian”[1] czy „New York Times”[2]). Międzynarodową recepcję omawianej powieści zdają się najlepiej streszczać słowa Amandy Foreman, historyczki literatury oraz przewodniczącej komisji Man Booker Prize, która określiła ją jako dowcipną, satyryczną, obalającą liczne tabu, a jednocześnie – bolesną[3]. Dość podobnie wygląda odbiór Sprzedawczyka w Polsce, choć trudno powiedzieć o hurraoptymistycznym zachwycie: w „Polityce”[4] i „Newsweeku”[5] ukazały się tak zwane capsule review (obie wartościujące książkę jako udaną; obie zwracające uwagę na jej satyryczny wymiar), zaś w „Gazecie Wyborczej” pojawił się nieco obszerniejszy artykuł, umiejscawiający powieść w kontekście kulturowym i historycznoliterackim[6]. Nie można jednak powiedzieć, że Sprzedawczyk – niemalże dwa miesiące po jego ogłoszeniu przez wydawnictwo Sonia Draga[7] – zyskał szczególne miejsce na polskim rynku wydawniczym. Nie był wprawdzie pominięty, a wiele mediów odnotowało jego publikację, niemniej w tym czasie na popularności zyskiwały inne pozycje. Próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało, może okazać się najciekawszą płaszczyzną, jaką książka Beatty’ego oferuje polskiemu badaczowi literatury. O tym jednak za chwilę. Przyjrzyjmy się wpierw, o czym – ogólnie rzecz ujmując – opowiada Sprzedawczyk.

Główną płaszczyzną, którą rozwija w swojej powieści Paul Beatty, są społeczne stosunki w post-rasistowskich[8] Stanach Zjednoczonych. Post-rasistowskich, czyli takich, które w teorii poradziły sobie z niehumanitarną segregacją rasową. Autor, analizując kondycję współczesnego narodu amerykańskiego (a także Ameryki jako pewnego zjawiska socjokulturowego), próbuje dowieść, że wspominany termin jest jedynie abstrakcją, która w zasadzie ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Sama tematyka, którą obrał Beatty, nie wydaje się co prawda nadzwyczaj oryginalna, poruszana był wszakże – szczególnie w ostatnich latach – w licznych utworach literackich i filmowych (jako przykład posłużyć może choćby autobiograficzna książka Between the World and Me, za którą Ta-Nehisi Coates otrzymał National Book Award for Nonfiction lub filmy takie jak Moonlight, Służące, Zniewolony, Selma, a nawet Django; listę tę można zresztą poszerzyć o dziesiątki kolejnych dzieł), lecz właśnie to, jak została ukazana, okazuje się wyjątkowe i pod wieloma względami nowatorskie.

Sprzedawczyk przedstawia bowiem historię czarnego mężczyzny o imieniu Ja (w oryginale „Me”), który urodził się oraz dorastał w jednej z dzielnic Los Angeles – Dickens. Choć takie miejsce w rzeczywistości nie istnieje, domniemywa się, że zostało oparte na Compton, faktycznej części Los Angeles, gdzie – podobnie jak w fikcyjnym Dickens – znajduje się wiele terenów rolniczych i które nierzadko określa się mianem „czarnego getta”. Z nie do końca wyjaśnionej przyczyny Dickens zostaje wymazane z mapy Stanów Zjednoczonych: być może, aby podnieść ceny okolicznych nieruchomości, być może jest to kara dla skorumpowanych polityków miasta, a być może, aby uniknąć – jak określa to narrator powieści – obywatelskiego wstydu. Kilka lat wcześniej dochodzi do policyjnej strzelaniny, w której ginie ojciec głównego bohatera – szalony psycholog i socjolog, który przez długie lata brutalnymi eksperymentami maltretował swojego syna. Ja, doszczętnie zawiedziony swoją pozycją społeczną, swoim miastem i zachowaniem władz państwowych, które odpowiadają za zamordowanie jego ojca, podejmuje się dokonania czynu w pewnym sensie niewyobrażalnego, a już z całą pewnością szokującego – chce przywrócić w Dickens niewolnictwo oraz segregację rasową. Pomaga mu w tym Sorgo Jenkins, niegdysiejszy aktor występujący w rasistowskich filmach dla dzieci.

Skądinąd to właśnie Sorgo jest pomysłodawcą całego przedsięwzięcia – to on prosi o zniewolenie, przymuszanie go do pracy oraz wymierzanie mu fizycznych kar:

„Massa – powiedział, a uśmiech zniknął mu z twarzy, po czym zaczął kiwać głową w ten żałosny sposób właściwy ludziom, których uważasz za gorszych od siebie, kiedy załapią, że uważasz ich za gorszych od siebie. – Czasami musimy po prostu przyjąć to, kim jesteśmy, i stosownie do tego się zachowywać. Ja jestem niewolnikiem. Oto kim jestem. Urodziłem się, żeby grać tę rolę. Niewolnika, który, tak się złożyło, jest również aktorem. Ale bycie czarnym to nie metoda Stanisławskiego. Lee Strasberg w swojej szkole może nauczyć cię, jak być drzewem, ale nie nauczy cię, jak być czarnuchem. To ostatnie ogniwo między fachem a celem i nie będziemy o tym więcej mówić. Do końca życia będę twoim czarnuchem, i tyle”[9].

Dokonanie owego performatywnego gestu zdaje się kluczowym momentem powieści, a próby jego interpretacji przynoszą niejednoznaczne wnioski. Można odczytywać go na przykład jako chęć powrotu Jenkinsa do przeszłości, która – choć pod wieloma względami niedoskonała – jasno określała pewne zasady, w ramach których łatwiej było mu żyć. Wszak Sorgo był wcześniej aktorem w kultowym serialu, istotną postacią o dostrzegalnych przez wiele osób osiągnięciach, mającą swoje miejsce w systemie. System ten jednak, uznawszy go za bezużytecznego, pozbył się go, nie określając jednocześnie żadnych nowych celów. Czy zatem Jenkins, odtwarzając minione czasy, poszukuje swojej zatraconej „użyteczności” lub – posługując się nieco szerszymi kategoriami – sensu własnego istnienia, który zniknął wtedy, gdy z map zniknęło Dickens? Czy chodzi tu być może jedynie o zwrócenie uwagi na fakt, że rasizm, mimo iż występuje w nieco łagodniejszej postaci niż w przeszłości, jest wciąż obecny w Stanach Zjednoczonych?

Odpowiedź na powyższe pytania przybliżyć może to, iż postać Jenkinsa skonfrontowana jest w książce z osobą Foya Cheshire’a, czarnoskórego pseudointelektualisty, który nieco naiwnie (przynajmniej według Beatty’ego) wierzy w ideę postępu, progresji praw społecznych oraz możliwość napisania historii od nowa. Symbolem owej wiary jest zredagowana i przepisana przez Foya powieść Przygody Hucka Finna Marka Twaina:

„Tam, gdzie pojawiało się obrzydliwe »słowo na cz«, wstawiłem »wojownik«, a słowo »niewolnik« zamieniłem na »ciemnoskóry ochotnik«. […] Poprawiłem też dykcję Jima, podkręciłem fabułę i zmieniłem tytuł na Wolne od pejoratywów przygody oraz wędrówki intelektualne i duchowe Afroamerykanina Jima i jego młodego protegowanego, białego brata, Hucka Finna, którzy wyruszają na poszukiwania zaginionej czarnej komórki rodzinnej[10].

Nietrudno, po lekturze całej powieści Paula Beatty’ego, dojść do wniosku, że zderzenie ze sobą tych porządków przynosi niedwuznacznie pesymistyczne wnioski – główny bohater powieści trafia bowiem przed Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, gdzie ostatecznie zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszystkie krzywdy, które nawarstwiały się na przestrzeni setek lat, da się wyrównać. Kluczowy zdaje się w tym kontekście jeden z ostatnich fragmentów powieści, w których Ja pyta Foya: „A co z Indianami? Co z Chińczykami, Japończykami, Meksykanami, biednymi, lasami, wodą, powietrzem, pieprzonym kondorem kalifornijskim? Kiedy oni odbiorą swój dług?”. Pytanie to pozostaje jednak bez odpowiedzi. Beatty, oprócz wymownego milczenia, nie oferuje czytelnikowi/czytelnicze żadnego rozwiązania, co jest zresztą subtelnym zabiegiem literackim – być może wręcz nazbyt subtelnym, jeśli porównać je z wyrazistością oraz bezkompromisowością całej powieści.

Należy jednak zaznaczyć, że choć fabuła Sprzedawczyka może z początku wydawać się niezwykle interesująca, dość prędko okazuje się niewystarczająco rozbudowana, a pomysł traci swoją nośność. Z tego też względu lektura książki Beatty’ego może w pewnym momencie okazać się uciążliwym wyzwaniem, którego na dodatek nie ułatwiają formalne aspekty powieści, skądinąd znacznie ciekawsze od fabularnych środków i rozstrzygnięć. Główną siłą napędową Sprzedawczyka jest bowiem język, z jednej strony niezwykle barwny, bogaty i gęsto utkany ze znaczeń, z drugiej zaś – wulgarny, dosadny, nierzadko prostacki, będący swoistą mieszaniną poetyckości i miejskiego slangu. W tym sensie styl pisarski Beatty’ego określić można mianem niepowtarzalnego oraz dogłębnie przemyślanego. To właśnie on sprawia, że powieść nie jest cyniczną satyrą (od tego sformułowania odżegnuje się zresztą sam autor), lecz raczej misternie skonstruowanym przedstawieniem groteskowej rzeczywistości, w której każde słowo, każde kulturowe czy też literackie odniesienie zdaje się odpowiednio dopasowane do kontekstu. Przytoczyć warto jeden z początkowych fragmentów książki, gdzie nawiązań do elementów historycznych (a także innych tekstów) jest najwięcej:

„Być ostatnim w długim ciągu słynnych spraw odnoszących się do kwestii rasowych to niezły trip. Przypuszczam, że konstytucjonaliści i paleontologowie kultury będą spierali się o moje miejsce w historii. Będą datować radiowęglowo moją lufkę i ustalać, czy jestem w prostej linii potomkiem Dreda Scotta, tego kolorowego galimatiasu – niewolnika żyjącego w stanie bez niewolnictwa, który był człowiekiem dla swojej żony i dzieci, dla sądu, przed którym wytoczył sprawę swojemu panu, ale nie dla Konstytucji – jedynie własnością, czarnym dwunogiem, »nieposiadającym praw, które musiałby szanować człowiek biały«. Będą ślęczeć nad aktami spraw, wertując dokumenta rejenta ze starych dobrych czasów panienki Scarlett, i próbować ustalić, czy wyrok w mojej sprawie potwierdzał czy unieważniał zasadę »oddzielni, lecz równi«, przyjętą wyrokiem w sprawie Plessy kontra Ferguson. Będą przetrząsać plantacje, blokowiska oraz należące do beneficjentów akcji afirmatywnej podmiejskie pałace w stylu Tudorów, rozkopywać przydomowe ogródki, szukając resztek ducha dyskryminacyjnej przeszłości w skamieniałych kościach do gry i kostkach domina, czyścić miotełką kurz ze spetryfikowanych kodeksów, aż oświadczą, że byłem »nieprzewidzianym precedensem pokolenia hip-hopu« w rodzaju Luthera »Luke’a Skywalkera« Campbella, rapera z wielką szparą między jedynkami, który przed Sądem Najwyższym zawalczył o swoje prawo do imprezowania i parodiowania, przysługujące białym od lat”[11].

W tym obszernym passusie odnaleźć można co najmniej cztery odwołania, które dla odbiorcy obeznanego z amerykańską kulturą mogą okazać się nietrudne do odkodowania, jednak dla osoby zaznajomionej w mniejszym stopniu z szeroko pojętą historią dyskryminacji i nierówności rasowych w Stanach Zjednoczonych będzie to zadaniem zdecydowanie bardziej skomplikowanym. Właśnie to wydaje się powodem, przez który powieść Beatty’ego nie osiągnęła  i najprawdopodobniej nie osiągnie w Polsce znacznej popularności – dla przeciętnego czytelnika/czytelniczki, w tym również dla autora powyższych słów, będzie nie tylko niezrozumiała, ale również okaże się, że właściwie niemożliwe jest zidentyfikowanie się z przedstawioną w niej problematyką. Nie można zatem powiedzieć, by Sprzedawczyk był książką nieudaną lub niskogatunkową, wręcz przeciwnie – o jej wartości świadczyć mogą nie tylko przyznane jej nagrody, ale również światowa recepcja. Książka Beatty’ego nie trafi jednak we wschodniej Europie, a szczególnie w Polsce, na podatny grunt, bowiem pamięć zbiorowa tych terytoriów oraz społeczeństw ukształtowana była w całkowicie odmienny sposób.

Należy wprawdzie przyznać, że zidentyfikowanie licznych nawiązań kulturowych ułatwiają przypisy sporządzone przez tłumacza, Piotra Tarczyńskiego, który w przystępny sposób wyjaśnia zawiłości związane z minionymi wydarzeniami. Praktyka uzupełniania tłumaczenia przypisami, choć na ogół niepotrzebna, w tym wypadku doskonale spełnia swoją funkcję. Na marginesie warto dodać, że sam przekład, choć okrzyknięty został przez niektórych krytyków jako „kongenialny”[12], w swojej jakości nie wykracza poza przeciętność. Jest, z jednej strony, dowodem godnej podziwu i uważnej pracy Tarczyńskiego nad oryginalnym tekstem, z drugiej zaś – nierzadko wydaje się, jakby nie był on w stanie odpowiednio oddać angielskiego slangu. Przytoczyć warto następujący fragment tłumaczenia – wypowiedź jednej z epizodycznych postaci:

„Kiedyś żem chodził, coby słuchać twojego ojca. Ten czarnuch wymiatał, niech spoczywa w pokoju. Teraz chodzę tylko na zaś; gdyby tym pifpafowym czarnuchom przyszło do głowy naprawdę zapuścić się na dzielnię, rozpuścić jadaczki i takie tam. W ten sposób przynajmniej mogę udzielić ziomalom wyprzedzającego ostrzeżenia, jak jakiś Paul Revere. Przy land cruiserze jednego, przy mercu klasy C dwóch. Burżuje nadchodzą! Burżuje nadchodzą!”[13].

Brak porównania z oryginałem nie pozwala stwierdzić, czy przekład dokonany został zgodnie z faktyczną intencją autora książki, lecz ten złożony z mieszaniny slangu, regionalizmów i archaizmów fragment nie brzmi w tłumaczeniu w najmniejszym stopniu przekonująco.

Książka Beatty’ego, by podsumować powyższe słowa, jest z całą pewnością literaturą o niemałej wartości. To, między innymi, groteskowy portret Stanów Zjednoczonych widzianych w krzywym zwierciadle. To tekst o społeczeństwie, które nie jest w stanie poradzić sobie z problematycznym dziedzictwem historycznym. To powieść o potrzebie zmiany, która wydaje się nigdy nie nadchodzić. To również napisane z rozmachem dzieło o ludzkiej niemożności; mistyfikacji, jaką jest postęp; kłamstwie, jakim wydają się po lekturze prawa społeczne. Z drugiej strony to również utwór, który okazuje się rezonować jedynie w konkretnej przestrzeni oraz w konkretnym czasie; utwór, któremu trudno zarzucić cokolwiek oprócz braku uniwersalizmu. W tym sensie Sprzedawczyk z całą pewnością zapisze się w historii literatury. Można domniemywać, że będzie to jednak historia literatury amerykańskiej, nie zaś światowej.

Paul Beatty, Sprzedawczyk, przeł. Piotr Tarczyński, Sonia Draga, Katowice 2017.

__________

[1] Https://www.theguardian.com/books/2015/mar/04/the-sellout-by-paul-beatty-review-                     galvanizing-satire-post-racial-america, dostęp: 01.03.2018.
[2] Https://www.nytimes.com/2015/02/27/books/review-the-sellout-paul-beattys-biting-satire-on-black-american-culture.html, dostęp: 01.03.2018.
[3] Https://www.standard.co.uk/news/uk/man-booker-prize-2016-us-author-paul-beatty-wins-prize-with-the-sellout-a3378726.html, dostęp: 2.03.2018.
[4] Http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/1735732,1,recenzja-ksiazki-paul-beatty-sprzedawczyk.read, dostęp: 02.03.2018.
[5] Http://www.newsweek.pl/plus/kultura/paul-beatty-sprzedawczyk-recenzja-              ksiazki,artykuly,422736,1,z.html, dostęp: 02.03.2018.
[6] Http://wyborcza.pl/7,75517,22926333,sprzedawczyk-paula-beatty-ego-zapnijcie-pasy-przed-lektura.html, dostęp: 02.03.2018.
[7] Niniejszy tekst powstawał na przełomie lutego i marca 2018 roku.
[8] Odwołuję się tu do pojęcia, które po raz pierwszy pojawiło się w języku angielskim jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku. Od tego czasu było wielokrotnie negowane, a jego sens – kwestionowany. Zob. np. https://www.nytimes.com/interactive/2016/11/20/magazine/donald-trumps-america-iowa-race.html, dostęp: 02.03.2018.
[9] P. Beatty, Sprzedawczyk, Katowice 2018, s. 96.
[10] Tamże, s. 115.
[11] Tamże, s. 14-15.
[12] Http://epapierowi.pl/2018/02/17/sprzedawczyk-paul-beatty/, dostęp: 03.03.2018.
[13] P. Beatty, dz. cyt., s. 125.


Maciej Libich

Ur. 1996. Student filologii polskiej w Kolegium MISH Uniwersytetu Warszawskiego. Współzałożyciel i redaktor kwartalnika „Wizje”. Teksty krytycznoliterackie, eseje, tłumaczenia oraz wywiady publikuje lub publikował w „Zeszytach Literackich”, „Nowych Książkach”, „Przeglądzie Filozoficzno-Literackim”, „Odrze”, „Znaku”, „ha!arcie” „eleWatorze”, „Kontakcie”, „artPapierze”, „Kontencie” i „Inter-”. Zajmuje się diarystyką XX wieku, bada dzienniki Jana Józefa Szczepańskiego. Mieszka na warszawskim Powiślu.