TOMASZ MIELCAREK – 3 wiersze

111111a

Croydon

Nadszedł czas zrywania więzów, łamania obietnic.
Od świtu niebo cierpliwie liczy ptaki; podskakują
na wietrze niczym kawałki lodu toczące się
w dół zmarzniętej rzeki. Zima odsłania prawdziwą,
nieczułą twarz – rysuje na korze młodych drzew
i zniszczonych grzybem ścianach wiktoriańskich domów.

Obudziłem się wcześnie i długo rozmasowywałem
zdrętwiałe łydki. Sen był krótki i szybki, nie zdążyłem
go złapać. Żeby dostać się do Jobcentre
musiałem pożyczyć na bilet. Później, schowani
za pośredniakiem, urządziliśmy sobie zawody
w otwieraniu zębami butelek taniego piwa. Nagle

wskazówka z trzaskiem złamała dzień w pół;
nieubłagana nieczułość chwili, migoczące światło,
które gdy na nie spojrzeć znika. Oto świat,
przed którym chciałem uciec. Odnajduję teraz rytm
w pustych kieszeniach spodni; w wynajętym pokoju, z którego,
pod naszą nieobecność, ktoś wyniósł wszystkie meble.

 

Jonasz

Dzisiaj na North End, jak co dzień, ten sam mężczyzna wieszczy
koniec świata. Jednak po tym, jak kolejna asteroida minęła ziemię
w bezpiecznej odległości nikt nie zwraca na niego uwagi. Niezauważona
pozostaje zatem jego marynarka i wytarte na kolanach spodnie,
dziurawe buty i zmęczone ręce cierpliwie uniesione w górę.
Mówi głośno tak, że pomimo muzyki dochodzącej z pobliskiej karuzeli

i hałasu przejeżdżającego tramwaju, można usłyszeć niemal każde słowo.
Mówi z żarliwością ogrodnika, który za cel postawił sobie wyrwanie
wszystkich chwastów. Bądźcie Światłem! Bądźcie tą siłą, która łączy,
która zamienia pojedyncze krople w fale! Jednak gdybyś przystanął
na chwilę usłyszałbyś o wiele więcej; że przybył tutaj z daleka,
chociaż nie chciał, że jego łódź zatonęła w drodze na Lampeduzę,

i że nie umie pływać więc rozpaczliwie złapał ostatni oddech.
Później nastała ciemność. Pamięta, że było ciasno i przez trzy dni
nie mógł się ruszyć (nic dziwnego, dzisiaj brzuchy wielkich ryb
po brzegi wypełnione są plastikiem). Gdy w końcu stanął na ziemi,
wbił się w nią palcami; głęboko. Przylgnął jak kropla rosy przylega
do źdźbła trawy, żeby zapamiętać choćby jeden promień słońca.

 

Droga

Człowiek ulepiony z gliny. Słowa w kształcie węża.
Wszystkie dźwięki ulicy wsiąkają we mnie i toną.
Młoda kobieta podnosi metalową żaluzję, od dawna nieczynnego,
Polskiego Sklepu tylko po to, żeby wyciągnąć spod drzwi
stertę starych listów. Na szybach zatłoczonych autobusów

dojrzewają tłuste kropelki potu – oto poranny oddech miasta.
Wkrótce prąd porywa i nas. Dryfujemy. Prędkość stała.
Brzegi porastają resztki foli, rozmoknięty papier, gruz.
Na horyzoncie droga, grzązka jak tłusta szmata.
Za naszymi plecami kominy wygasłych fabryk,

pola ciężkie od kamieni; bezludne wyspy.
Walizki pakowaliśmy w pośpiechu. Uciekaliśmy w obawie,
że pewnego dnia mogą spełnić się sny o spadaniu.
(Słychać jeszcze głos matki wołającej na pożegnanie:
„Wróć!” Widać jej twarz, ciemniejącą w objęciach

zimnego deszczu). Jednak nic się nie zmienia –
to, co kończy się dzisiaj, zaczyna się jutro gdzie indziej.
Wstajemy przed świtem i układamy plan dnia:
rano kolejka do łazienki, wieczorem kolejka do kuchni,
a w butach gnój, na który harujemy od świtu do nocy.


Tomasz Mielcarek

Poeta, tłumacz. Mieszka w Londynie. Zdobył główną nagrodę w XIX edycji konkursu im. Jacka Bierezina na debiut poetycki (2013). Opublikowana w 2014 roku Obecność/Presence (wyd. Dom Literatury w Łodzi/Stowarzyszenie Pisarzy Polskich – Oddział w Łodzi; przełożył na język angielski David Malcolm) otrzymała Nagrodę Poetycką Złoty Środek Poezji im. Artura Fryza za najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2014.