BARTOSZ SUWIŃSKI – Życie na miarę wiersza. „Włos Bregueta” Jacka Podsiadły

a

Jacek Podsiadło pisze poezję organiczną, somatyczną, wyczuloną na wahnięcia naczynia, w którym pomieszkujemy. Jest poetą cielesnym, pokrewnym tajnej alchemii ciała wydanego przemijaniu. Ta poetycka dykcja to wyjątkowy stop metafizyki pobrudzonej cielesnością, uwikłanej w ujścia i dopływy, które drążą sobie w nas korytarze. Podsiadło jak nikt inny potrafi dostrzec ducha w materii, jest czuły na piękno doczesnego życia, jego smak, zapach, kolory. Jest żarłokiem istnienia, jego zmysły naostrzone są jak ołówki w piórniku dziecka, które stawia swoje pierwsze litery – te lada momenty złożą się w porażająco piękne, wydane nicości, uniwersum, a szkoła stanie się czasem kolejnych wtajemniczeń. W wierszu Romans w Durango czytamy: „Jesteśmy w samym środku życia”. Nie możemy o tym zapominać!

Powiedzieć, że Podsiadło jest wybornym rzemieślnikiem formy, to nic nie powiedzieć. Podsiadło panuje nad językiem jak cyrkowiec nad nieokiełznanym tygrysem. To poezja zmysłowa, zanurzona w żywiole życia i spalania, w sokach wędrujących przez korzenie, opisująca sprężynę, która puszcza świat w ruch. Oddająca fascynację pięknem, urodą, powabem i czarem kobiet (w tym wypadku jednej jedynej – Magdy, której wypukłości łopatek są „niedoczytane jak rysy księżyca”!), rzeczy, krajobrazów.


***
Noc w wahadłach, czytam Babla.
Trzeszczą mechanizmy zdań.
To, że gdzieś istnieje Magda,
nie pozwala koniom spać.

Wiersze Podsiadły się jak spirale i zwoje, które rozwijają się w kolejnych odsłonach, balansując na osi swoich wcieleń, przeglądając się w lustrach tytułów. Temat stale zwija się i rozwija, utrzymując środek ciężkości w kolejnych wersach. Wiersze nakręcone jak zegary, w których nie ma prawa stanąć wskazówka, zaciąć się mechanizm. Wiersze-budziki, odpowiedzialne za nagłe zwroty akcji, zmiany tempa, chwilowe wybudzenie. Koło zdań skrzypi przy każdym obrocie, przy każdym obrocie dajemy się uwieść melodiom jak ze starych szlagierów, z szaf grających, w kącie zapyziałych moteli towarzyszących ludzkim wzlotom i upadkom. To często wiersze o codziennej magmie, w której ryjemy jak w krety w ziemi, żeby znaleźć swoje światło. Być uważnym, otwartym, czułym, teraz, kiedy: „Na widnokręgu wyrzynają się zęby / nieznanego świata”. Tylko tyle i aż tyle!

Najbardziej lubię poetę, kiedy epickie oddechy kolejnych wersów nadają rytm jego poetyckiej mowie. Jak bajdurzy, opowiada, zagaduje pustkę, uderzając w elegijne tony, rysując etiudy z przeszłości, kręcąc swój film drogi, radość z ruchu, biegu, któremu poeta chce być wydany jak Papusza swoim rzekom, potokom, lasom. To również – a może przede wszystkim –  poezja braterska, swojska, upominająca się o równość, tolerancję, stale zwrócona w przeszłość z jej zadrami i historiami, które odarły człowieka z godności i wdeptały w ziemię jak robaka. Lepiej zejść z konia, boso zatańczyć fandango. Wydaje się, że Podsiadło swoją literaturą mówi to, co zalecał Emmanuel Levinas ludziom, których połączyło uczucie, aby sobie sprzyjali. Sprzyjali i byli blisko swoich znojów i radości.

Włos Bregueta to tomik dziecka, które dziwi się i dziwi. Jest szczere i łatwowierne, nie ucieka w pozy i uniki, wykłada kawę na ławę. Bohaterem tych wierszy, narratorem, opowiadaczem jest Czerwony Kaptur połknięty przez wilka, któremu rozmościł się w wnętrznościach i z wilczej wątroby uczynił biurko do szlifowania wierszy.

Jacek Podsiadło jest jednym z najbardziej płodnych poetów swojego pokolenia, autorem niezwykle wszechstronnym, testującym różne możliwości wiersza, podejmującym intertekstualną grę ze swoimi literackimi mistrzami i tradycją. Jako poeta trzykrotnie doczekał się publikacji swoich Wierszy zebranych (1998, 2003, 2016), a jego dorobek jest obszerny i imponujący. Poezja dla Podsiadły jest zawsze początkiem, ciągłym zaczynaniem od nowa, tak jakby każdy wiersz dopiero zawiązywał sensy, był pochwałą istnienia. Poeta mógłby się zgodzić z Gastonem Bachelardem, kiedy ten notuje, że każdy poeta mówi u progu bytu. Dla autora Pod światło poezja jest rodzajem wspólnoty i przymierza z otaczającą nas rzeczywistością, której kolejne wcielenia opisują wiersze.  Jest mową pierwszą, jasną i czystą, która obejmuje świat, pozwala mu się opowiedzieć.

Jacek Podsiadło, Włos Bregueta, WBPiCAK, Poznań 2016.


Bartosz Suwiński

Ur. 1985 w Kępnie. Poeta, krytyk literacki, doktor nauk humanistycznych. Poezję, prozę, szkice krytyczne i artykuły naukowe drukował m. in. w „Twórczości”, „Odrze”, „Toposie”, „Frazie”, „Zeszytach Literackich”, „Polonistyce”, „Rzeczpospolitej”, Tygodniku Powszechnym”, „Nowych Książkach” i wielu tomach pokonferencyjnych. Opublikował tomy poetyckie: Sehir (Nowa Ruda 2010), Bliki (Warszawa 2013), Odpust (Gniezno 2013) Uroczysko (Poznań 2014), i Wyraj (Szczecin-Bezrzecze 2017), monografię: Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (Kraków 2017) oraz książkę z esejami: Po tej stronie rzeki. Szkice o poetach znad Odry (Opole 2017). Mieszka i pracuje w Opolu.